Obserwatorzy

piątek, 29 kwietnia 2011

O wielkiej kociej miłości

Czego potrzeba kotu

Kotu potrzeba niewiele:
Pogłaskać go tylko w niedzielę,
w poniedziałek, wtorek  i  w środę
leciutko podrapać go w brodę,
w czwartek, w piątek i w sobotę
pobawić się trochę z kotem
i w niedzielę – znów niewiele.

A jeśli ci się uda
pokochać go troszeczkę
i tym co mu smakuje
napełnisz mu miseczkę

i mocno postanowisz
nie oddać go nikomu
i zgodzisz się by czasem
porządził trochę w domu,

to zauważysz potem
(to zresztą przyjdzie z wiekiem),
że będąc bliżej z kotem,
jesteś bardziej człowiekiem.

Franciszek Jan Klimek

Pewnego  kwietniowego dnia urodził mi się syn, a wraz z nim na świat zawitała wielka „kocia miłość”. To niesamowite, że właśnie mnie się to przydarzyło.  Nigdy nie przepadłam  za  kotami.  W młodości byłam wielką psiarą,  ale kiedy zamieszkałam w  mieście na zwierzęta w domu zabrakło  miejsca i czasu do momentu, kiedy wszystko się zmieniło za przyczyną małego chłopca. W  wieku dwóch lat Janek zaczął wyraźnie mówić i wtedy okazało się, że najczęściej  używanym przez niego wyrazem jest rzeczownik kot we wszystkich odmianach. Po pewnym czasie do rzeczownika dołączył czasownik i wówczas wszyscy domownicy praktycznie na okrągło słyszeli wypowiadane przez Jana zadnie – Ja chcę kota! Tak to wszystko się zaczęło.
A po kilku latach Janek przeszedł do działania :
 Pierwsza rzecz – przekonać tatę, że zwierzak w domu może znaleźć swoje miejsce i  że nie przewróci naszego życia do góry nogami (ha, ha akurat). Ale udało się i tata wraził zgodę pod kilkoma warunkami. Druga sprawa zrobić testy alergiczne. Po wyniki Janek szedł z bijącym sercem. Kiedy pan doktor powiedział –„Janku możesz mieć kota.”- nastąpił wybuch niesamowitej radości. Po trzecie należało się zdecydować gdzie zakupimy nasze szczęście. Ta decyzja zajęła najwięcej czasu. Chodziliśmy na wystawy, zbieraliśmy wizytówki hodowli, odwiedzaliśmy strony internetowe. A jak się skończyło? Pewnego dnia trafiliśmy do schroniska dla zwierząt na „Paluchu” i zapadła decyzja, że weźmiemy bezdomnego kotka. Tak trafił do naszego domu Rudi.  Pierwsze dni - przerażenie, kot drapie nas, ucieka, kryje się w szafie  albo w tapczanie. Pierwsza wizyta u weterynarza - sierść Rudiego fruwa pod sufitem. Pierwsza wizyta w Zaciszu – spacery Rudiego na wolności i strach, że może się gdzieś zgubić. Kotek tym czasem najdalej wyszedł do furtki. Dziś po prawie czterech latach nie wyobrażamy sobie życia bez naszego rudego szczęścia. Myślę, że to najważniejszy członek rodziny. Lubi się pieścić, ale wyznacza granice. A w naszym domu pojawiło się w między czasie chyba 50 innych kotów, które należą do kociej kolekcji Janka. 
A oto nasz główny  bohater i jego koledzy z Jasiowej kolekcji.










Nasz Rudy  piękniś zawładnął sercami wszystkich domowników.












I tak to się czasem w życiu plecie, kiedyś co najmniej nie przepadałam za "mruczusiami' a dziś zarażona Jaśkową miłością przytulam każdego bezdomnego kota, który zabłąka się do naszego Zacisza.
 Pozdrawiam Was już majowo, życząc słoneczka, ciepła i udanego wypoczynku.  

7 komentarzy:

  1. Piękny ten Wasz Rudi, aż trudno uwierzyć, że mieszkał w schronisku. Pozdrawiam cieplutko. Mira

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem Tu już kilkakrotnie.Podziwiam,podziwiam i mogłabym tak w nieskończoność.Bardzo trudno mi znaleźć odpowiednie słowa którymi w pełni chciałabym oddać swój zachwyt tym co Tu zobaczyłam i przeczytałam.Piękne teksty,piękne zdjęcia i jeszcze piękniejsze wiersze.Piszesz że marzysz o dalekiej podróży.Pozwolę sobie zaprosić Cię w swoje jakże skromne progi blogowe. A poprzez mojego bloga o zajrzenie do wypraw dalekich i bliskich mojego brata.Troszkę świata zwiedził i nie są to wycieczki.Są to kilkuosobowe wyprawy pozwalające zobaczyć to czego się nie uda zwiedzić z typową grupą wycieczkową.Dziękuje za doznania jakich Tu zaznałam i zapraszam
    http://kaciksznurkaiszydelka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajrzałam tylko żeby podziękować.Co do samozadowolenia absolutnie wiem że u siebie jest to prawie niemożliwe.No i dodam tylko jeszcze że Wasz Rudi zauroczył moją 8-letnią wnuczkę.Tak to jest z dziećmi i zwierzętami.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała historia :) A Rudi jest cuudoownny !
    Można się w nim zakochać :) Miała kiedyś podobnego rudzielca . potrącił go samochód , więc zabrałam go do domu . Był dziki , ale szybko , jakby wyczuwając , ze pomoc jest mu potrzebna , dał sie oswoić ..wkrótce jadł mi z ręki . dosłownie i w przenośni , miał kłopoty z karkiem , nie mógł ruszać głową , więc ja dawałam mu jedzenie na ..mojej ręce ... bo tylko tak je jadł i zlizywał mleko z moich palców ... i co ważniejsze wyzdrowiał :)
    Dziś już nie mogłabym mieć kota , mam na nie silną alergię ..Szkoda , bo koty , to mądre i kochane istotki :)
    Ściskam Cię i Twojego małego miłośnika kotów - Jaśka , buziaki dla Was Kochani :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny jest Rudasek, kolekcja "kocia" Janka bardzo imponująca. Też mam znajdka, szarego dachowca, Gucia, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Mario, dzięki za odwiedziny. Faktycznie ładny to on jest, tylko po powrocie z Zacisza do Warszawy jest problem, bo kocinka chce wychodzić na dwór i miauczy pod drzwiami. My natomist mieszkamy w bloku i mowy nie ma, żeby go wypuszczać więc mój mąż chodzi z nim na spacery po klatce schodowej na 1 piętro i z powrotem. Zastanawiamy się czy umiałby chodzić w szelkach. mam wątpliwości. Pozdrawiam cieplutko. Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudnego masz kota. I syn niesamowity skoro tak wrażliwy na punkcie kotów. Pozdrawiam

    stepane

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję pięknie za każde dobre słowo pozostawione w moim Zaciszu:)))