Mam do nich słabość ! Kiedy widzę przedmiot z duszą i ogarnie mnie na jego widok wzruszenie, to wiem że muszę go mieć. Czuję się tak jakby przemawiał do mnie:) A kiedy na niego patrzę i dotykam , to mogę sobie wyobrazić jego przeszłe życie. Takie starocie pozostają u mnie w stanie pierwotnym. Ścieram z nich tylko kurz i już. Kiedy natomiast nie ma między mną a rzeczą takiej więzi, to robią ze starego coś nowego. Powodem tych krótkich rozważań na temat rzeczy dawnych i używanych są moje wczorajsze zakupy i mężowe znalezisko.
Spacerując w ubiegłą niedzielę mój mąż znalazł taką oto walizeczkę.
Pochodzi ze znanej niemieckiej firmy i myślę, że datować można ją na lata trzydzieste ubiegłego wieku. Poza troszkę uszkodzonym zamkiem jest w dobrym stanie. Bardzo mnie ucieszył ten prezent od mojego M, bo już dawno na taką walizkę chorowałam :) Natomiast wczoraj w moim SH nabyłam kilka rzeczy, za które zapłaciłam 40 zł. i myślę, że to nie specjalnie dużo zważywszy na fakt co nabyłam.
To małe coś, niestety nie bardzo wiem jakie ma przeznaczenie, ale ma moje ulubione różyczki i jest śliczne więc kupiłam, za 2 zł.
Talerz, również z różanym motywem, z królewskiej, angielskiej porcelany pasuje jak ulał do moich filiżaneczek na ciacho :)
Forma miedziana - ryba:))) Oj, jak ja chciałam mieć coś takiego do mojej Zacisznej kuchni. Ma około
30 cm.
... i jeszcze kupiłam obraz w solidnych drewnianych ramach, z którego chciałam tylko ramy. Pobieliłam je i oprawiłam starą tablicę korkową do kuchni. Teraz bardziej mi się podoba.
Kochani dziś tyle o starociach, a jutro wyniki mojego candy. Bo teraz muszę uciekać do sprzątania zapuszczonego mieszkania: ((( Niestety robótki na bok, bo słoneczko jak zaświeci, to w jego promyczkach widać wszystkie zaniedbania. Pozdrawiam cieplutko i do jutra :)))
Ania