Obserwatorzy

niedziela, 31 lipca 2011

Tort koronkowo - porzeczkowy...

... i dżem porzeczkowo -wiśniowy. Dziś króciutko, bo dokucza mi migrena. Dla zagłuszenia niedyspozycji fizycznej, chciałam coś wyprodukować ale zakończyły się te próby "małym" fiaskiem. Wczoraj zrobiłam kilka słoiczków dżemu i dziś chciałam je ozdobić, jak wyszło tak wyszło lepiej chyba być nie mogło. Trudno zresztą coś zrobić porządnie jak głową ruszyć nie można.





Totalna klapa to przeróbka korkowej podstawki. Kiedy ją skończyłam zaczęłam się mimo bólu głowy śmiać.
 Ale pokazuję, bo szczery człowiek jestem. Dla poprawienia wizerunku zestawiłam ją z obrazkiem, który bardzo lubię.  Zakupiony w "secondhandzie" za całe dwa złote, nadruk na blaszce.



 Idę z mężem teraz zobaczyć stary kredensik. Chciałam taki nieduży do pracowni i mój "pan od staroci" coś dla mnie przygotował. Może mi się nastrój poprawi. Pozdrawiam Was cieplutko i liczę na wyrozumiałość w komentarzach. 

czwartek, 28 lipca 2011

Brak mi zapału do pracy...

Jestem chyba bardzo zmęczona. Rano wstaję i mam ochotę zrobić wiele rzeczy, ale po krótkim czasie cały zapał mi mija. Siedzę,  oglądam jakieś czasopisma i przechodzę w sferę planów. To bym zrobiła, to bym uszyła i jak na razie na planach się kończy. Jestem pewna, że wszystkiemu winna jest pogoda. Dziś kiedy troszkę słońca pojawiło się na niebie zapał jakby zaczął powracać. Póki co bardzo wolno. Dzięki temu chwilowemu przypływowi energii powstało kilka drobnych dekoracji. W zasadzie takie nic, ale ponieważ nie mam szczególnie się czym chwalić, więc pokazuję chociaż tyle.
Uszyłam malutkiego ptaszka, tak na próbę. Może będę podobne szyć z dziećmi w szkole.



 Pomyślałam, że takie kolorowe ptaszki całkiem fajnie wyglądałyby na gałązkach lub na choince.
Uszyłam też woreczek, a w zasadzie torebeczkę na lawendę suszoną. Zebrałam w tym roku całkiem pokaźny jej  bukiecik i zasuszyłam.  Przy okazji ze świeczek zrobiłam "zamkniętą" na klucz wiązkę.



A na koniec, stęskniona za najbliższymi uszyłam wielkie serce, które ich powita po przyjeździe do Zacisza.



 Janek wraca jutro po dwóch tygodniach obozu do domu. Przyjeżdża z tatą wieczorem, a ja rano wybiorę się do lasu na grzyby i zrobię im pysznych pierożków. A jeśli uda mi się uzbierać jeszcze jagód to może też upiekę jagodzianek. No, stęskniłam się za moimi chłopcami, nie ma co. 
Pozdrawiam wszystkich cieplutko. Jestem wdzięczna za każde miłe słowo przez Was tu pozostawione.:)))

niedziela, 24 lipca 2011

Niespodzianka od Janeczki

Kochani ,
nigdy nie przypuszczałam zaczynając swą przygodę z blogowaniem, że w spotkam w cyberprzestrzeni tyle ciepłych, życzliwych, dobrych i mądrych dusz. Wiele się od Was uczę.  Wiele radości sprawia mi czytanie Waszych miłych komentarzy.  Ponieważ na co dzień pracuję z dziećmi, wiem jak wielkie znaczenie ma w naszym życiu pozytywne oddziaływanie na drugiego człowieka. Tak jak każda z Was pisze, te wszystkie ciepłe i miłe słowa są napędem do pracy twórczej,  ale mnie dają także siłę i energię do życia. Szczególnie wzruszona byłam w piątek, gdy otrzymałam przesyłkę pocztową z niespodzianką od Janeczki.


W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia, a serducho zabiło rytmem szczęścia. A oto co było wewnątrz koperty.



Janeczko! Dziękuję Ci  z całego serca za śliczne  prezenty, ale przede wszystkim za wzruszające, ciepłe  życzenia. Jesteś wielkim człowiekiem o pięknym sercu. Dla Ciebie i wszystkich moich blogowych przyjaciół dziś dedykuję ten wiersz.


Dla przyjaciół

Kiedy was nie ma to jakby nagle
Zabrakło w moim życiu muzyki
Kiedy Was nie ma to czas mnie straszy
Że przeminę, że będę chwilą
Kiedy was nie ma to jakby niebo
Miało się rozstać na zawsze ze słońcem
Kiedy Was nie ma dosyć mam wszystkiego
I pragnę stąd na zawsze odejść

Moi przyjaciele
Moi przyjaciele
Moi przyjaciele bądźcie zawsze ze mną

Moi przyjaciele
Moi przyjaciele
Z wami wiem, że wszystko mogę
Że wystarczy tylko chcieć

Jak mam wyśpiewać, jak mam dziękować
Jak wytłumaczyć, że bez was mnie nie ma
Przytulam do was moją miłość
I wdzięczność mą w modlitwę zamieniam

Milion aniołków narysuję
I wszystkie razem postrącam z nieba
Dom na górze wybuduję
I zagram klauna kiedy trzeba

Moi Przyjaciele


Agata Budzyńska 

Miałam krótką przerwę w blogowaniu, ponieważ w Zaciszu gościłam przyjaciół z Warszawy.  W najbliższym czasie będę nadrabiać wszystkie zaległości i odwiedzać wasze blogi.
Pozdrawiam słonecznie i cieplutko.:)))

czwartek, 21 lipca 2011

Takie nic a cieszy

Siedziałam sobie dziś, troszkę odpoczywając po sprzątaniu.  W telewizji enty raz jakiś serial. Znudziło mnie bezczynne siedzenie. Wzięłam więc do ręki sznurek i perłowe paciorki i oto co sobie z nich wywiązałam. Podobno takie perełki teraz w modzie.




 Właśnie przeszła kolejna ulewa. Szaro, ponuro i wilgotno. Tyle przyjemności i radości jak człowiek sobie coś uplecie, uszyje, lub inne takie tam zrobi. Ja nie pamiętam tak brzydkiego lipca. A Wy? Pozdrawiam mimo wszystko słonecznie.

środa, 20 lipca 2011

Dzwonek

Ponieważ Dorfi poprosiła wczoraj o zdjęcie dzwonka, który wisi przy wejściu do Zacisznej kuchni, zrobiłam mu małą sesję zdjęciową. Dzwonek zakupiłam w sklepie ze starociami już parę lat temu. Zapłaciłam za niego  jakieś niewielkie pieniądze, bo był zbrakowany. Nie miał zasadniczej części czyli dzwoneczka. Ale od czego się ma kochanego tatę, zaraz dopasowaliśmy coś z domowej kolekcji. Tato zamocował brakujący element i dzwonek może służyć nie tylko jako ozdoba, ale także  wzywać domowników na posiłki.





To tyle.Pozdrawiam cieplutko. A za oknem znów szykuje się na burzę.

wtorek, 19 lipca 2011

Nie ma mowy o próżnowaniu

Kiedy jestem w Zaciszu, mowy nie ma bym choć troszkę popróżnowała. Jeśli nie jestem akurat na spacerze lub herbatce z moimi koleżankami, to czas upływa mi tu na ciągłym robieniu czegoś. Oczywiście nie z przymusu, tylko z przyjemności. Wczoraj po przyjeździe do Zacisza zrobiłam sobie, mimo późnej pory, wiadereczko na cytryny. Dopiero rano, przy świetle dziennym zobaczyłam, że trochę to moje dzieło wyszło niedokładnie, ale mnie i tak się podoba.



Udał mi się tez uprosić tatę i brata, żeby pomogli mi powiesić ozdobny gzyms nad wejściem do kuchni.
Marzył mi się taki od dłuższego czasu i kiedy ostatnio odwiedzałam znajomego pana, który zajmuje się odnawianiem staroci, zauważyłam w jego magazynku górę od starej szafy. Po drobnych przeróbkach i odświeżeniu powstał z niej mój upragniony gzyms.





Podczas krótkich chwil odpoczynku lubię pogapić się na moje ogrodowe rośliny. Teraz rozkoszuję się widokiem dojrzewających moreli. Już nie długo będzie można ich skosztować.


 Pozdrawiam Was kochani moi goście bardzo słonecznie i cieplutko. Życzę wspaniałych lipcowych dni i dziękuję za każdy miły wpis pozostawiany w moim Zaciszu

sobota, 16 lipca 2011

Grafiki Michała

Kochani, ponieważ musiałam na parę dni wyjechać z Zacisza nastąpił przestój w pracy.  Postanowiłam więc pokazać dziś, a właściwie pochwalić się grafikami mojego syna. Co do tematyki, to wolałabym się nie wypowiadać, bo młody ma jak każdy artysta podejście do tego bardzo indywidualne. Mnie bardziej zachwyca jego zacięcie do detali w tych pracach. Wszystko to są miedzioryty. Wzór musiał być najpierw wryty w blaszce miedzianej, a potem specjalnie trawiony. Tak powstała matryca, z której później Michał robił różne odbitki, czarnobiałe lub kolorowe. A oto jego dzieła.





Ten palec, to chyba efekt fascynacji Michała kryminałami Simona Becketta, o przygodach antropologa sądowego.


Nastrój grafik troszkę ponury, więc na koniec moje życzenia cieplutkiej i słonecznej niedzieli. Dziękuje za odwiedziny w Zaciszu i zapraszam ponownie..

środa, 13 lipca 2011

Powrót do cyberprzestrzeni

Po sześciu dniach, nareszcie mam znów internet i wróciłam do cyberprzestrzeni. Zaległości w odwiedzinach zaprzyjaźnionych blogów  mam co nie miara, ale pomału nadrobię zaległości. Tym czasem chcę zaprezentowac parę drobnostek z "Zacisznej pracowni" i ogrodu.
Pierwsza "drobnostka" to sposób na ujarzmienie niesfornych kuchennych ściereczek. Dodatkowa zaleta, to że z jednej dużej można zrobić dwie małe.



Druga "drobnostka", podpatrzony na jednym z blogów sposób na ujarzmienie koronkowych tasiemek.


Kolej teraz na prezentację kwiatowej dekoracji już na ogrodowym stole.




A na koniec  dla wszystkich  odwiedzających mojego bloga pozdrowienia z Zacisznego ogrodu, gdzie kwitną kwiaty i dojrzewają owoce..




To tyle na dziś. Dziękuje Wszystkim za ciepłe i miłe komentarze i przede wszystkim za to, że jesteście ze mną w moim Zaciszu. Przesyłam słoneczne pozdrowienia.

poniedziałek, 11 lipca 2011

A po burzy nie ma internetu

Przestój w blogowaniu wywołała awaria internetu spowodowana okropną burzą, jaka przeszła nad Zaciszem w zeszły czwartek. Od tamtej pory nie mam dostępu do sieci. Może wieczorem wszystko wróci do normy, wtedy będę mogła Was odwiedzić. Teraz, korzystając z uprzejmości  koleżanki, która udostępniła mi swój komputer, chcę pokazać parę rzeczy, które wykonałam cierpiąc na nadmiar wolnego czasu.
Pierwsze to "różane pudło". Wykorzystałam opakowanie po komplecie filiżanek, ozdobiłam ulubionym przeze mnie obecnie motywem różanym. W ten sposób powstał dość dużych rozmiarów pojemnik na różne szpargały.






 

Druga dekoracja wykonana została ze starego sita mojej babci Julianny.  Serce uplotłam z pędów dzikiego wina, które porasta ściany Zacisza.


  
A na koniec dekoracja na stół ogrodowy. 






 To tyle na dziś. Pozdrawiam słonecznie i kolorowo i jeśli tylko zechcecie  to napiszcie co sądzicie o moich dziełach. Za wszystkie komentarze z góry dziękuję. :)))