… i przyszedł ktoś…, taki ktoś,
kto mi serce i umysł rozbudził
i nauczył mnie widzieć i kochać,
piękno świata, przyrody i ludzi.
Moi kochani rodzice, to oni właśnie rozbudzili we mnie ciekawość świata i nauczyli jak żyć w przyjaźni z ludźmi i przyrodą. Moje szczęśliwe dzieciństwo spędzone na leśnych wyprawach i beztroskim bieganiu po „babcinej” łące do dziś wspominam z lekkim rozrzewnieniem. W każdej spędzanej wspólnie chwili było miejsce na zabawę, naukę czy wspólną pracę. Moi rodzice zawsze robili wszystko tak, że w zasadzie zacierały się granice między tymi czynnościami, pracując wspólnie z nimi bawiliśmy się, a bawiąc uczyliśmy się wielu mądrych i pożytecznych rzeczy.
Podczas niedzielnych wypraw do lasu, obok zbierania grzybów czy jagód, był czas na opowieści o partyzantach ze świętokrzyskich lasów, o Ponurym i jego żołnierzach. Las szumiał a ja szłam obok mamy i razem śpiewałyśmy partyzancką piosenkę „ Rozszumiały się wierzby płaczące …”. Były też opowiadania o przyrodzie, o lesie i jego mieszkańcach. Zasłuchani w te opowieści siedzieliśmy przytuleni do mamy.
Pole i łąka babci to też była wielka księga przyrody, którą odkrywaliśmy wspólnie z bratem z pomocą rodziców. Pogodne letnie dni spędzaliśmy zawsze „na górce”, gdzie można było wsłuchiwać się w śpiew skowronka, obserwować chmury na niebie, wić wianki z polnych kwiatów czy przyglądać się z bliska różnym małym „robaczkom”.
Tak piękne było życie na wolności z dala od miejskiego zgiełku, bez tych wszystkich dzisiejszych wynalazków typu komputer, play station i innych. Jako mali ludzie byliśmy otwarci na poznawanie fascynującego świata w okół nas. Ciekawi otaczającej nas rzeczywistości, odkrywaliśmy ją dzień po dniu, co okazało się niesamowitą przygodą.
Właśnie z tęsknoty za „rajem utraconym” powstało Radziejowe Zacisze mój azyl i miejsce gdzie żyją wspomnienia i rodzinne historie. Tu mieszka szczęście.
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko, życząc wspaniałej niedzieli.
Pięknie wspomniałaś swoje dzieciństwo :) To najpiękniejszy czas , zwłaszcza jeśli czuje się miłość rodziców,ich poświęcenie .... i ta beztroska...Cudowne zdjęcia , jak dobrze mieć takie "zaplecze" ,taka skrytkę w sercu i pamięci i móc dzięki temu powracać do tych pięknych chwil:)
OdpowiedzUsuńBuziaki wiosenne :)
Urocze zdjęcia i piękne wspomnienia z dzieciństwa, czytając Twoje wspomnieniea od razu do głowy przyszły mi moje z tego cudnego bezstroskiego dziecińtwa :-)
OdpowiedzUsuńJak to był super biedac za motylem po łące, skakac przez rowy z wodą i cały dzień biegac po dworze...cudny czas i jedyne co ciągnęło do domu to głód :-)
Kochane Dziewczyny dziękuję Wam za odwiedziny i ciepłe komentarze. To niezaprzeczalny fakt, że beztroskie i szczęśliwe dzieciństwo jest najpiękniejszym okresem w życiu. Szkoda tylko, że trwa tak krótko. Ściskam Was mocno.
OdpowiedzUsuńPiękne słowa...
OdpowiedzUsuńChoć myślę, że dzieli nas parę lat, to dusza chyba ta sama...
Też kocham Góry Swiętokrzyskie, może z racji bliskości, tę stronę od Wzgórz Niekłańsko-Koneckich, ale wyprawy na Wykus i nie tylko - śladami oddziałów Ponurego, Nurta, Szarego i oczywiście majora Hubala - wspominam z sentymentam.
Dziś moi synkowie spacerując ze mną po lesie śpiewają na cały głos: " Maserują stzelcy, maserują, kalabiny błyscą sary stój...".
Wiem, że teraz historię w szkole wykłada się inaczej - ale chciałbym, żeby nauczyli się pamiętać o "tych", dzięki którym możemy teraz tak żyć...
Pozdrawim ciepło i dziękuję za wizyty na moim blogu!
Kordian
Witaj Kordianie. Cieszę się,że wpadłeś do Zacisza chociaż zdaję sobie sprawę, że niełatwo znaleźć czas na blogowanie przy dzieciakach. Mam dwóch synów (22 i 12 )i też trudno mi czasem znalźć czas dla siebie. Fajnie, że tak mądrze wychowujesz swoje dzieci. Doceniam to i jako rodzic i jako nauczycielka. Wiem jakim skarbem są dla nas dzieciaki, zwłaszcza te, którym rodzice poświęcają dużo czasu. Mam nadzieję, że Twoje dzieci będą wiedziały, kto to byli partyzanci.Dziś w warszawskich szkołach taka wiedza to rzadkość. Pozdrawiam cieplutko całą Waszą Rodzinkę. Ania
OdpowiedzUsuń