Kiedy zaczęły się czerwcowe upały pomyślałam, że przydałaby mi się konewka do podlewania roślin, które hoduję w donicach na moim warszawskim balkonie. Ledwo pierwsza myśl moja ustąpiła miejsca drugiej, że czym prędzej należy udać się do jakiegoś marketu ogrodniczego, gdy przechodząc obok osiedlowego śmietnika zobaczyłam, że ktoś wystawił obok niepotrzebną polewaczkę. Popatrzyłam, czy przypadkiem nie jest dziurawa i ponieważ była cała no to ją wzięłam. Może nie wszystkim z Was to się to spodoba, ale ja nie widzę w tym nic złego. Konewka była taka zwykła, zrobiona z blachy cynkowej. Wyczyściłam ją i zaczęłam używać.Oj, jaka ja byłam szczęśliwa, że nie muszę już wydeptywać ścieżek, biegając między kuchnią a balkonem z butelką. A teraz kiedy zaczęły się wakacje i mam więcej czasu postanowiłam ją troszkę odnowić. Już nie jest szara, tylko bardzo kolorowa i taką ja bardzo lubię. Nie dość, że użyteczna, to jeszcze służy jako ozdoba balkonu. I tak po raz kolejny dałam drugie życie jakiemuś starociowi. A oto główna bohaterka...
Ja ją bardzo lubię, a Wy?
Dziękuję Wszystkim przemiłym osobom za odwiedziny w moim Zacisznym świecie i za ciepłe komentarze.
Pozdrawiam słonecznie i cieplutko, po prostu wakacyjnie:)
Anula! Jakie masz ostatnio szczęście (a może cały czas?). Konewka jest śliczna, bardzo ładnie ją ozdobiłaś! Jakbym spotkała jakąś fajną rzecz na śmietniku, to pewnie ucieszyłabym się i przygarnęła :).
OdpowiedzUsuńWidać, że oddychasz swobodniej bez pracy zawodowej i rozwijasz skrzydła! Ja muszę jeszcze poczekać trochę na urlop....
Pozdrawiam cieplutko - u mnie burze i zimnisko!
Naprawdę wspaniała konewka. Ja niestety muszę podlewać rośliny jakimś plastikowym szkaradzieństwem. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSzczęście to ja mam, że mam Was na tym blogu. Tyle serdeczności i ciepła fruwa tutaj na łączach, że ogrzeje i duszę i ciało nawet w mroźny dzień. Nigdy się tyle dobra nie spodziewałam, kiedy zakładałam mojego bloga. Kochane jesteście Wielkie. Buziaki:)
OdpowiedzUsuńNie może to nam się nie podobać, ponieważ robimy to samo. Załatwiłaś kilka rzeczy naraz a konewka śliczna i jedyna świecie.
OdpowiedzUsuńAnulko, jestem pod wrażeniem Twoich " poczynań " Konewka wygląda teraz prześlicznie, jest nie tylko przedmiotem praktycznym, ale również nie banalną ozdobą, bardzo mi się podoba :)A balkonik masz uroczy :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki dla Ciebie, Ty mój dobry Duszku :)
Nie widzę nic w tym złego postąpiłabym identycznie.Ty ją po prostu uratowałaś.A ona z wdzięczności pozwoliła z siebie zrobić piękność:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie.
Piękna jest Twoja koneweczka i bardzo mi się podoba. Mam taką metalową do podlewania ( głównie mojego "warzywniaka"), już mocno zniszczoną i jak tylko znajdę czas na kochane decu odgapiam Twój pomysł :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i życzę miłego wypoczynku
Witaj Aniu! Zawsze jak idę koło jakiegoś śmietnika zerkam czy aby nie ma czegoś ciekawego co ewentualnie przydałoby mi się! Mam już niejeden taki fantastyczny okaz...np.przepiękny dziecięcy foteli! Twoja zdobycz "śmietnikowa" fantastyczna!
OdpowiedzUsuńPięknie ją ozdobiłaś! Pozdrawiam trochę deszczowo ale serdecznie, wypoczywaj Aniu :)))
w moim miasteczku niestety jakoś nikt nie chce się pozbywać takich skarbów , albo jest tylu amatorów ,że już od rana śmietniki wyczyszczone hihihi . Ty Aniu masz szczęście :D . Bardzo fajnie wygląda pomiędzy Twoimi kwiatami :)
OdpowiedzUsuńNo to mi ulżyło. U mnie jest taki zwyczaj, że rzeczy jeszcze do użytku ustawiane są z boku, tak żeby można je było obejrzeć i ewentualnie wziąć. Ja kiedyś wystawiłam dwa wory zabawek po Janku i zniknęły w ciągu godziny. A wzięłam rower, w którym wymieniłam tylko przednie koło i dwa zabytkowe krzesła do renowacji. Już zresztą odnowione. A jak czytam czasopisma wnętrzarskie, to nie raz czytałam, że ktoś coś uratował spod śmietnika. Pozdrawiam Was serdecznie i cieplutko, chociaż chmurska jakieś na niebie się rozpanoszyły. Pa:)
OdpowiedzUsuńcoś niesamowitego!! jaka ona piękna!!
OdpowiedzUsuńFaktyczne cudna konewka ,bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Konewka dodaje "klimatu". Bardzo ładnie ją odnowiłaś
OdpowiedzUsuńTeż taką mam , ale szarą i burą ;-( Ale szczerze mówiąc niezbyt przepadam za ogródkowymi sprawami. Podziwiam jak zawsze i zachwyt jest od serca ;-), ale oby mojej pracy jak najmniej. Chociaż ostatnio zdarzyło i się pielić grządki i o dziwo! sprawiło mi to przyjemność. Podobno czasem przychodzi z wiekiem ;-) Dziękuję za odwiedziny i witam ;-) U Ciebie rozgoszczę się po powrocie z wakacji ;-)
OdpowiedzUsuńŚlicznie ozdobiłaś ta konewkę. Ja też nie lubię takich buro-szarych przedmiotów. Milej się od razu robi jak się ma w swoim otoczeniu coś tak pięknego-pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKonewka wygląda świetnie, mojej też przydałby się taki "lifting". Ja też często ratuję rzeczy od wyrzucenia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTwój skarb z odzysku jest świetny. Gratuluję pomysłu i wykonawstwa. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTakie właśnie zdobycze są najlepsze.Ja takowe nazywam " trafiejkami "
OdpowiedzUsuńTeraz jest prawdziwą dekoracją balkonu!Ja mam zieloną plastikową... Trzeba będzie pomyśleć o czymś ładniejszym :)
Ładna konwewka:-) Bardzo ogrodowa:-)
OdpowiedzUsuńKonewka wyszła Ci świetnie, jest śliczna:DDD Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci więcej takich znalezionych skarbów:)))
OdpowiedzUsuńbardzo ladna
OdpowiedzUsuńAniu, konewka cudo, delikatnie ozdobiona. A moją przez niedopatrzenie mróz rozsadził w dnie, nie wylałam wody na zimę. Stoi teraz i tylko zdobi, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń